Do niecodziennego zdarzenia doszło na początku września w Katowicach. Na szlaku kolejowym Katowice – Katowice Ligota znajdował się pusty wagon do przewozu węgla. Gdyby wjechał w niego pociąg pasażerski, mogło dojść do tragedii. Sprawą zajmuje się prokuratura.
O sprawie informuje "
Rzeczpospolita", przywołując informację z portalu Mojekatowice.pl. Do zdarzenia doszło po godz. 1 w nocy z 2 na 3 września na szlaku kolejowym pomiędzy stacjami Katowice i Katowice Ligota. Ujawniono tam pusty wagon do przewozu węgla – tzw. węglarkę. Jak się okazało, został on odłączony od składu towarowego rel. Dąbrowa Górnicza – KWK Szczygłowice.
Porzucony wagon na śląskim szlaku kolejowym
"Rz" cytuje Marzenę Rogoźnik z biura komunikacji ArcelorMittal Poland, do której należy zakład w Dąbrowie Górniczej skąd wyruszał pociąg towarowy spółki Kolprem. Koncern wyjaśnił, że "w trakcie jazdy doszło do spadku ciśnienia w przewodzie hamulcowym, co skutkowało zatrzymaniem składu pociągu". Maszynista po sprawdzeniu składu nie stwierdził nieprawidłowości i ruszył dalej.
Jednak po dojeździe do stacji końcowej, czyli KWK Szczygłowice – jak relacjonowała przedstawicielka ArcelorMittal – "maszynista na ostatnim wagonie zauważył rozkręcony i zwisający sprzęg śrubowy oraz prawidłowo umieszczone sygnały końca pociągu". Po weryfikacji zestawienia składu okazało się, że ostatni wagon był tak naprawdę wagonem przedostatnim.
Zdarzenie miało miejsce na linii kolejowej 141 Gliwice – Katowice Ligota. Linia ta wykorzystywana jest głównie przez pociągi towarowe. Jednak, jak przekazała "Rzeczpospolitej" Katarzyna Głowacka z PKP Polskich Linii Kolejowych, aktualnie "pięć pociągów pasażerskich na dobę
korzysta z tej linii jako dodatkowego objazdu w związku z przebudową katowickiego węzła kolejowego".
Klimczak o zdarzeniu w Katowicach: "Mieliśmy do czynienia z profesjonalistami" Do sprawy odniósł się także minister infrastruktury Dariusz Klimczak. W programie
"Jeden na jeden" w TVN24 powiedział: "sposób, w jaki próbowano rozmontować te wagony, wskazuje na to, że mieliśmy do czynienia z profesjonalistami, a nie osobami, które chciały coś przetestować".
Szef resortu infrastruktury przekazał także, że komisja kolejowa – zapewne Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych – przekazała sprawę służbom specjalnym. Sprawę bada także prokuratura, która "jest bardzo wstrzemięźliwa, jeżeli chodzi o komunikaty".